Obudziło mnie słońce. Wstyd się przyznać, bo nie było to
bladym świtem, jak latem. A jednak, jak w porze kwiatowego wybuchu,
mój wzrok najpierw padł na zieleń. Nie za oknem, tylko przed, bo
moje balkonowe rośliny zostały opatulone włókniną. I
niespodzianka, bo zakwitła hortensja, która zimę spędza w
chłodnej części pokoju, czyli tam, gdzie całe skupisko doniczek.
|
Moje rośliny najlepiej czują się przy oknie, w chłodnej i jasnej części pokoju. Czasami mam wrażenie, że... zarastam ponad miarę. |
|
Ale jak nie kochać zieleni, gdy ona okazuje nam tyle serca?
|
|
A to wspomniana hortensja. Jest nieco bledsza niż latem, ale któż z nas w
styczniu wygląda kwitnąco:) Pewnie nie powinnam jej pozwolić na
to, by wydała kwiaty, ale... przecież jej za to nie zabiję.
|
|
Rojnik też daje radę. W ubiegłym roku inny egzemplarz uległ mrozom na zewnątrz, więc może ten dotrwa do wiosny. |
|
A to plektrantus. Siedzi wewnątrz już drugą zimę z rzędu. Trochę łysieje i powinnam go odmłodzić, ale był tak okazały w listopadzie, że żal było mi go przycinać. |
|
|
|
|
|
A to już okolice parapetu kuchennego. Rośliny zaczynają się z niego rozłazić we wszystkie strony, ale jakoś mi to nie przeszkadza. |
|
Od czasu do czasu wśród liści pojawia się takie cudo. Teraz akurat hibiskus nie kwitnie, ale na pewno wkrótce znów mnie zaskoczy. |
|
A to jedna z ostatnich nowości, czyli wawrzyn szlachetny. Bardziej znany z torebek na półce z przyprawami jako liść laurowy. Dostałam go w prezencie, za który jestem naprawdę wdzięczna. |
|
I mój ostatni nabytek - araukaria. Jest młodziutka, jak widać. |