niedziela, 4 maja 2014

Brzoza spełnia marzenia

Mam od dzisiaj swoją własną brzózkę. Marzyłam o niej od dawna, szukałam młodych siewek w różnych dzikich miejscach, siałam nawet nasiona przyniesione z parku, obserwowałam te, które wiatr przywiewał. I kończyło się niczym.
Najprościej byłoby kupić taką ze szkółki, ale zależało mi na drzewku, nie na chudym patyku z listkami. Brzoza jest więc większa ode mnie, co akurat nie jest jakimś wyjątkowym osiągnięciem, bo jestem raczej niskopienna.
Drzewo wymarudziłam od pana, który ma plantację... choinek. Brzozy nie są tam aż tak mile widziane, jak u mnie. Moja została wykopana wczoraj i dzisiaj trafiła na mój taras. Już tańczy na wietrze, a liście bardzo kojąco szumią, choć pogoda na razie nie sprzyja zbyt długim przesiadywaniu na zewnątrz.
Wierzę w niezwykłą energię, jaką daje nam przyroda, więc tym bardziej w magiczne działanie brzozy, która jest uznawana za wyjątkowo przyjazną. Dzięki jej obecności lato w centrum miasta będzie jeszcze przyjemniejsze. Bo oddzieli mnie od totalnego betonu i kamienia.

Liście brzozy delikatnie szeleszczą na wietrze, a i tak zagłuszają szum samochodów. Na razie kora nie jest jeszcze biała, jak u dorosłych okazów. Ale przecież każdy z nas był kiedyś dzieckiem.

Marzenia się spełniają - oto moje cudo. Na razie kucnęły pod nią inne drzewka -samosiejki przytargane z trawników i poziomka. Towarzystwo ma pomóc jej się zadomowić - przez wiatr trudno jej samej utrzymać się w pionie.

sobota, 3 maja 2014

Lalki wracają


Zimno, więc szycie jest całkowicie na miejscu. Zatęskniłam za moimi lalami.



Jedna jest długowłosa i czarnooka.

A druga ma misternie ułożone włosy i oczy w kolorze niezapominajek.

piątek, 2 maja 2014

Flagi w kwiatach

Dzisiaj, czyli 2 maja, obchodzimy Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. To takie małe przypomnienie dla tych, którzy oddają się majówkowemu lenistwu. 

Moje flagi na balkonie zrobiłam własnoręcznie w ubiegłym roku. Na zdjęciu w towarzystwie czerwonych petunii.


czwartek, 1 maja 2014

Róża czerwono, biało kwitnie bez...

Zakwitła pierwsza róża. Nocuje na razie w domu, ale większość dnia spędza na słońcu. Dwie inne miniaturki od wczesnej wiosny na zewnątrz, ale na razie jeszcze bez pąków.

Krzaczek był raczej zabiedzony, gdy go przyniosłam do domu, stracił wszystkie kwiaty. Teraz odwdzięcza się za opiekę. 





Ale na zewnątrz też zaskoczenie. Na całkiem publicznym skwerze zakwitły bzy. Zdziwienie, że kwiaty jakiekolwiek, bo marnie to u nas wygląda o tej porze roku, a już całkiem się wyzłośliwiając - przez cały sezon o kwiaty się nie potykamy i jakoś nikt nie narzeka na ich nadmiar, nawet alergicy. Pachnący krzew młody nie jest, więc nie podejrzewam, by został posadzony w ostatnich latach. Mam nadzieję, że nie zostanie potraktowany jak... niedopatrzenie i nie zostanie zrównany z ziemią. Na wszelki wypadek, już w ubiegłym roku, przyniosłam malutką sadzonkę do doniczki. I tak zostałaby skoszona. Przezimowała, ma piękne liście.

Zdjęcie tego nie odda, ale bez pachniał cudownie.

A to sąsiad, trochę mniej okazały, ale i tak pieści zmysły. 


Choć dzika, to jednak niezwykle urodziwa róża. Bezskutecznie konkuruje aromatem z docierającymi ze wszystkich stron spalinami, rośnie bowiem przy najruchliwszej ulicy miasta.

I jarzębina wyjątkowo wcześnie pokazała swoje kwiatki. To roślina, którą o tej porze roku lubią pszczoły. 

Oraz mała dedykacja dla maturzystów, których jednego przedstawiciela mam pod swym dachem. 
Zieleń tak wybuchła, że trudno za nią nadążyć. Spuszczona na chwilę z oczu, potrafi zaskoczyć. Po raz pierwszy zakwitła mi ostatnio trzykrotka. Taka doniczkowa, która miała być odmłodzona, bo po zimie nie wygląda zachwycająco. Nim zdążyłam to zrobić, pokazała mały biały kwiatek. Może to nic nadzwyczajnego, ale u mnie to rzadkość.

Tak prezentowała się trzykrotka przystrojona subtelną bielą. 


I tak całkiem na deser - udało mi się skończyć moją aplikację - pocztówkę. Wystarczy wyprasować i naszyć na torbę. 

Tak wygląda znaczek, wszak pocztówka powstała z niełatwej miłości do miasta, w którym korzenie zapuszczam od ponad dwóch dekad.

A to moja pocztówka, czyli namiastka zamku ubrana w kwiaty.