środa, 23 grudnia 2015

Prawie białe święta

My przecieramy oczy ze zdumienia na widok kilkunastu stopni Celsjusza na zaokiennym termometrze. Ale rośliny są dużo bardziej zdezorientowane. Nawet w moim balkonowym ogrodzie jest... dziwnie. A na pewno nietypowo.

Jednoroczniaków już właściwie dawno nie powinno być. Aksamitki nie wytrzymały późnojesiennej pogody, ale nagietki wciąż mają się dobrze. Największym zaskoczeniem jest jednak wysiana przeze mnie wiosną lwia paszcza, która kwitła całe lato. Zostawiłam ją w doniczce, bo jeszcze w październiku miała się dobrze i było mi żal po prostu ją wyrzucić. I oto 23 grudnia, czyli już zimą, ona się trzyma. Może nie jest wystawowym okazem, ale wkrótce pączki się rozwiną. Będę w święta oglądać śnieżnobiałe kwiaty zamiast puchu. Boże Narodzenie będzie więc prawie białe:-)


Niby nic, ot skromna biała lwia paszcza. A jednak to dziwne, bo jest grudzień...

W innych donicach też spory ruch. Ale obserwowałam go już w tym roku. Tyle, że było to przedwiośnie, a nie przedświąteczny czas...

Bluszczyk kurdybanek, mój ulubieniec z trawnika, wypuszcza młode liście.

Chmiel wystartował po krótkiej jesiennej drzemce. Póki nie ma mrozów, niech mu będzie, na zdrowie.

A to czarny bez. Zdjęcie wyszło ciut nieostre, ale i tak widać, że to nie pąki, które czekają na wiosnę, a już niemalże liście. W tle nagietek. I pelargonie, które chciałam pożegnać, a one wciąż zielone.
W domu ciut świąt, czyli poinsecja. Prezent od cudownego br. Krzysztofa. Ciut kapryśna, ale na razie daje radę.

Z pąkami kwiatowymi wystartował rozmaryn. Poprzedni egzemplarz rok temu zabiły przędziorki, ten jest bardziej wytrwały.

A to skupisko roślin domowo-balkonowych. Zaprzyjaźniły się. Dużo miejsca zajmuje plektranus, który od wiosny do jesieni zażywa świeżego powietrza. To jego trzecia zima pod dachem. A za oknem - sosna.
Bez względu na pogodę - samych dobrych dni. Nie tylko tylko tych świątecznych. Powodów do radości jest tyle, ile igiełek na choince, trzeba je tylko dostrzegać.

sobota, 12 grudnia 2015

Grudniowy grudnik i inne kwiatki

Jak na tę porę roku przystało, na parapecie króluje grudnik, czyli inaczej szlumbergera lub kaktus bożonarodzeniowy. Nic tego nie zapowiadało, bo rok jakby przespał, aż tu nagle ubrał się w piękne kwiaty. 






Grudnik obsypał się kwiatami.

Po rozwinięciu kwiaty wyglądają bardzo egzotycznie, a ich kolor ożywia bure dni.

Rosnący po sąsiedzku hibiskus wydał ostatni, na razie, kwiat. Po powrocie z balkonu do domu przez kilka tygodni kwitł praktycznie bez przerwy.
A za oknem? Zima nie zaskoczyła nie tylko drogowców - rośliny też korzystają z nietypowej pogody. Te, które zostały na zewnątrz, jak róże, albo dlatego, że są jednoroczne, albo już się nie zmieściły w mieszkaniu, albo po prostu są już za stare, jak choćby pelargonie, wciąż mają kwiaty. Wiadomo, już nie tak okazałe, jak latem czy nawet we wrześniu lub październiku. Niemniej to chyba rekordowy rok, bo kwiaty wciąż nie zapadają w sen zimowy.

To ostatnia aksamitka. Przetrwała. Może nie jest już przecudnej urody, ale się trzyma.

Bakopa też cały czas kwitnie.

Cynia pochodziła z przeceniony. Uratowałam ją i za te 50 groszy wciąż świeci żółtym blaskiem.

A to lobelia - samosiejka. Wydała kwiat, zupełnie niespodziewanie.

Nagietek też sam się wysiał. I mimo niskich temperatur, wygląda jak w pełni sezonu kwiatowego.

Z pelargonią się żegnam. To staruszka, wiosną zastąpią ją młodsze okazy.

Róża też wciąż ma kwiaty. To kolejna przygarnięta w markecie sierotka :-)

Ale tęsknię za latem. "Wydłubałam" sobie bransoletkę z namiastką polnych kwiatów.