Najprościej byłoby kupić taką ze szkółki, ale zależało mi na drzewku, nie na chudym patyku z listkami. Brzoza jest więc większa ode mnie, co akurat nie jest jakimś wyjątkowym osiągnięciem, bo jestem raczej niskopienna.
Drzewo wymarudziłam od pana, który ma plantację... choinek. Brzozy nie są tam aż tak mile widziane, jak u mnie. Moja została wykopana wczoraj i dzisiaj trafiła na mój taras. Już tańczy na wietrze, a liście bardzo kojąco szumią, choć pogoda na razie nie sprzyja zbyt długim przesiadywaniu na zewnątrz.
Wierzę w niezwykłą energię, jaką daje nam przyroda, więc tym bardziej w magiczne działanie brzozy, która jest uznawana za wyjątkowo przyjazną. Dzięki jej obecności lato w centrum miasta będzie jeszcze przyjemniejsze. Bo oddzieli mnie od totalnego betonu i kamienia.
Liście brzozy delikatnie szeleszczą na wietrze, a i tak zagłuszają szum samochodów. Na razie kora nie jest jeszcze biała, jak u dorosłych okazów. Ale przecież każdy z nas był kiedyś dzieckiem. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz