niedziela, 1 lutego 2015

Kryptoreklama grubymi nićmi szyta

Litery towarzyszą mi odkąd pamiętam. Najpierw, jako czteroletnie dziewczątko nauczyłam się czytać, później było pisanie i układanie słów. Co prawda, mój profesor od języka polskiego przepowiadał, że, z racji mojego młodzieńczego zamiłowania do milczenia, będę komunikowała się ze światem pismem węzełkowym, ale po latach okazało się, że racji nie miał. Może szkoda, bo wówczas moje literki, te stawiane zawodowo, nie budziłyby takich kontrowersji?....
Tym razem jednak "pisałam" przy pomocy kordonka, nici, igły i maszyny do szycia, by promować Stowarzyszenie "Kochamy Żuławy". To jedno z trudniejszych wyzwań, bo wymagało ogromnej dyscypliny - nie było miejsca na swobodną interpretację, musiało być wiernie, by zaprezentować grafikę, którą wybrali miłośnicy Żuław na swój znak rozpoznawczy. Tym samym przyłączam się i do promocji krainy, której równina, dla niektórych zbyt monotonna, mi  nie przeszkadza, jako że sama pochodzę z płaskich Kujaw. Wszystko na temat organizacji pozarządowej, jej działań i pomysłów można przeczytać na stronie internetowej www.kochamyzulawy.pl.
A dzisiejsze literki to dekoracja chusty dla przecudnej urody psiny. Mam nadzieję, że jej właścicielka i autorka projektu nie obrazi się za jego publiczną prezentację. A pomysłodawcy oryginalnej symboliki wybaczą mi drobne zniekształcenia. Trochę się przy tym nadłubałam, bo, jako totalna amatorka, dopiero niedawno odkryłam, że istnieją pisaki i kredki, którymi przy pomocy żelazka można przetransferować rysunek na tkaninę. Ja skorzystałam z wydruku, który najpierw obszyłam na maszynie, wydłubałam papier, potem ręcznie obramowałam każdą literkę, a następnie wypełniłam gęstym ściegiem. Nie wiem, jak nazwać tę technikę, bo została wymyślona w trakcie pracy. Chodziło o to, by napis wytrzymał konserwację.

To jeden z pierwszych etapów, czyli obszywanie literek kordonkiem. Jeszcze widać resztki papieru, który posłużył mi podczas pracy.



A to już gotowe literki, odwzorowujące symbolikę Stowarzyszenia "Kochamy Żuławy". Trzeba jeszcze wszystko dokładnie rozprasować, bo gęsty ścieg nieco zmarszczył tkaninę.



A na deser trochę wiosny w pierwszy dzień lutego, czyli żółta prymulka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz