poniedziałek, 6 czerwca 2016

Już czerwiec

Upały ustały. To oznacza chwilę oddechu dla roślin i... dla mnie. Nie muszę non stop dźwigać 12-litrowej konewki :-)

A w ogródeczku zaczynają kwitnąć róże, goździki, szałwia. Czyli wiosna odchodzi, nadchodzi lato.

Moja nowość, czyli kolejna róża chińska. Tym razem pełna.

Jest po prostu cu-do-wna!

Jeden z trzech kolorów goździków brodatych. Wysiane przeze mnie w ubiegłym roku, właśnie zaczynają prezentować swą urodę.

Goździków druga odsłona.

I okaz trzeci.

A to bugenwilla. Na szczęście, już nie ma śladu po wiosennym ataku przędziorków.
Prezent. Od syna dla mamy :-)

Oleander. W ubiegłym roku był małym patyczkiem. Teraz to już kawał rośliny.

Róża. Delikatnie pachnie. I...

... tak się zmienia z dnia na dzień. Teraz jest w kolorze kości słoniowej.

A te różyczki zakwitły pierwsze. 




Też się przebarwiają i wyglądają niesamowicie.
 
Mój ulubieniec z trawnika, czyli bluszczyk kurdybanek. W tym roku parę gałązek wylądowało w donicy z brzozą. Momentalnie zarosły całą powierzchnię.

I potem bluszczyk wypłynął. Jeśli będzie rósł w takim tempie, to będzie wyglądał jak... łopian ;-)
 
Mała ciekawostka - tak wyglądają kwiatostany kolendry. Jedna sadzonka gdzieś się zaplątała między tymiankami z targu i zdecydowała się wydać kwiat.

I na koniec - aleja petuniowa. W tym roku jest kolorowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz