wtorek, 8 listopada 2016

W balkonowym brzozowym gaju rosną... grzyby po deszczu

Wyskoczyłam dzisiaj na chwilę na balkon. Brrr... Jesienne sprzątanie wciąż przede mną. Ale chciałam zgarnąć szybko pelargonie, bo chcę je przetrzymać do wiosny w domu, jak zwykle. Niestety, wczoraj pracowałam do północy i... mróz mnie trochę wyprzedził: zmarzł trzyletni plektrantus. Trudny był do ogarnięcia, bo krzewisko się z niego zrobiło przeogromne. No i szkoda, że go nie będzie...

Mam przeogromną słabość do brzóz. Dwie mieszkają na balkonie. Chciałam je po pniach pogłaskać. I wtedy odkryłam.. grzyby. Najprawdziwsze, które nie wiadomo skąd się wzięły. To znaczy wyrosły, ale w doniczce. Wiem, że ludzie mają prywatne grzybowe kolonie w ogrodach. Ja wcześniej znalazłam maleńkiego grzybka w doniczce na kuchennym parapecie, nie przypuszczałam jednak, że pod moją brzózką znajdę takie jesienne cudeńka. Nie pojęcia, jakie to grzyby. Najważniejsze, że wyglądają cudnie w donicy, która stoi w samym centrum miasta. To dopiero czad!


Wszystkie grzyby rosną jednakowo, jakby nieco krzywo. Być może to charakterystyczna cecha dla tego gatunku...

Takie cuda tylko w donicy na balkonie w centrum miasta :)


Ci dwaj bracia przycupnęli otuleni przebarwionym bluszczykiem kurdybankiem. Co za kompozycja!

Wystarczyło trochę mchu, by zrobiło się bardzo leśnie.

A to na dowód, że nie ściemniam. Miniaturowy brzozowy gaj mam w donicy.



To dawniejsze znalezisko z kuchennego parapetu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz