Wyskoczyłam dzisiaj na chwilę na balkon. Brrr... Jesienne sprzątanie wciąż przede mną. Ale chciałam zgarnąć szybko pelargonie, bo chcę je przetrzymać do wiosny w domu, jak zwykle. Niestety, wczoraj pracowałam do północy i... mróz mnie trochę wyprzedził: zmarzł trzyletni plektrantus. Trudny był do ogarnięcia, bo krzewisko się z niego zrobiło przeogromne. No i szkoda, że go nie będzie...
Mam przeogromną słabość do brzóz. Dwie mieszkają na balkonie. Chciałam je po pniach pogłaskać. I wtedy odkryłam.. grzyby. Najprawdziwsze, które nie wiadomo skąd się wzięły. To znaczy wyrosły, ale w doniczce. Wiem, że ludzie mają prywatne grzybowe kolonie w ogrodach. Ja wcześniej znalazłam maleńkiego grzybka w doniczce na kuchennym parapecie, nie przypuszczałam jednak, że pod moją brzózką znajdę takie jesienne cudeńka. Nie pojęcia, jakie to grzyby. Najważniejsze, że wyglądają cudnie w donicy, która stoi w samym centrum miasta. To dopiero czad!
|
Wszystkie grzyby rosną jednakowo, jakby nieco krzywo. Być może to charakterystyczna cecha dla tego gatunku... |
|
Takie cuda tylko w donicy na balkonie w centrum miasta :) |
|
Ci dwaj bracia przycupnęli otuleni przebarwionym bluszczykiem kurdybankiem. Co za kompozycja! |
|
Wystarczyło trochę mchu, by zrobiło się bardzo leśnie. |
|
A to na dowód, że nie ściemniam. Miniaturowy brzozowy gaj mam w donicy. |
|
To dawniejsze znalezisko z kuchennego parapetu. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz