To miała być zwyczajna popołudniowa wizyta na skwerku. Trzy pięciolitrowe baniaki z odzysku pełne wody i spacer przez centrum miasta, by podlać aksamitki.
A na miejscu okazało się, że tam pełno gości! Krwistoczerwonych z czarnymi wzorami. Kowal bezskrzydły w ilościach stadnych. Jak doczytałam, uwielbia lipy, mamy więc z sobą coś wspólnego, że o samej czerwieni nie wspomnę.
|
Ten malowniczy wzór stworzyły owady przysiadając na ławce. |
|
Wszędzie ich pełno. Całe kolonie zgromadziły się również na betonowych murkach. | | | |
|
Czerwony tego dnia był nie tylko kowal bezskrzydły, ale i strój mojego synka, który po powrocie z wakacji bardzo dzielnie pomaga w podlewaniu. |
|
Jak widać, aksamitki wyglądają okazale. A na gazonach - czerwone kropki z owadów. |
|
Z mizernych sadzonek hodowanych na parapecie wyrosły spore krzaczki. |
|
Prócz aksamitek, rosną również nagietki, choć z nimi był mały problem, bo któregoś dnia zamieszkały na nich mszyce, a te zaczęły odwiedzać mrówki. Ale już się uspokoiło.
|
|
Dla przypomnienia, na początku mojej przygody sadzonki wyglądały tak. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz