poniedziałek, 29 lipca 2013

Koniec lipca za oknem


Pańskie oko konia tuczy. Przekonały się o tym moje rośliny. Przez jakiś czas nie były w centrum uwagi i oto zamiast mnie, "zadbały" o nie przędziorki. Najbardziej poszkodowane są aksamitki. Próbuję je uratować jednym z dostępnych domowych sposobów, czyli mieszaniną wody z płynem do naczyń. Jakie będą skutki, trudno przewidzieć.
Na wszelki wypadek zrobiłam zdjęcia. Na nich na pewno przetrwają.


To moja kolorowa ściana, która skutecznie oddziela mnie od spalin i hałasu.
A to trochę zmęczona gorącem grządka na palecie.


Hortensja wciąż ma się dobrze.


To słoneczny kącik ze skalniakami, które dobrze się czują nawet w upały.

Jest i delikatny maczek. 
A to zaskakujący przypołudnik. Zakwita nagle i niespodziewanie.

Poziomka rośnie w oczach.


Nasturcja przykucnęła pod liściem.

Pelargonia wygląda jakby miała płatki z aksamitu.

Portulaka w oryginalnym kolorze. 


A ten portulakowy kwiat wygląda jak róża.
Choć portulaki kwitną bardzo krótko, chętnie przysiadają na nich owady.

Za to pszczoły lubią odwiedzać aksamitki.


A na pelargonii kilka dni temu zatrzymał się... księżyc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz