Ze starych bluzek, sukienek, troczków, sznurków i lamówek powstają moje lalunie. W ten sposób odchudziłam już niejedną szafę, a dokładniej - kosze na odpadki. Bo zamiast wywalać stare ubrania, moje koleżanki znoszą je do mnie, a ja je przetwarzam w coś zupełnie innego.
Na razie są nieubrane, ale przyjdzie i na to pora:)
Kto będzie w mieście w weekend, może mnie gdzieś tam znaleźć, jak siedzę i dłubię kolejne apcyklingowe dzieweczki. Jest też koncepcja wełnianek-owijanek, na razie nieuwiecznionych na fotografii. Będą mniejsze, ale równie... urocze. Tworzywa jest pod dostatkiem, na szczęście, bo kłębki też z odzysku.
To koszyk pełen lalkowych golasków. Jest ich dokładnie 55, a jedną szyje się około godziny. Ale jaka to frajda! |
Żeby nie było, że tylko stare szmatki i łatki mi w głowie, mam również oczy szeroko otwarte na rośliny. Zresztą nie musiałabym szeroko, trudno nie zauważyć takiego okazu, jaki mi się objawił w weekend. To róża chińska.
Moja róża chińska, czyli hibiscus, w pełnym rozkwicie. |
Jest Pani pozytywnie zakręcona :-) Brawo!
OdpowiedzUsuń