poniedziałek, 15 lipca 2013

Moje prze-twory

Nie piszę, ale żyję, a właściwie - szyję. Palce mam ostatnio zajęte przygotowywaniem małych długonogich rusałek, które mają podbić dziecięce, a dokładniej - dziewczęce, serca podczas największej i najbardziej znanej plenerowej imprezy w mieście, czyli Oblężenia Malborka.
Ze starych bluzek, sukienek, troczków, sznurków i lamówek powstają moje lalunie. W ten sposób odchudziłam już niejedną szafę, a dokładniej - kosze na odpadki. Bo zamiast wywalać stare ubrania, moje koleżanki znoszą je do mnie, a ja je przetwarzam w coś zupełnie innego.
Na razie są nieubrane, ale przyjdzie i na to pora:)
Kto będzie w mieście w weekend, może mnie gdzieś tam znaleźć, jak siedzę i dłubię kolejne apcyklingowe dzieweczki. Jest też koncepcja wełnianek-owijanek, na razie nieuwiecznionych na fotografii. Będą mniejsze, ale równie... urocze. Tworzywa jest pod dostatkiem, na szczęście, bo kłębki też z odzysku.


To koszyk pełen lalkowych golasków. Jest ich dokładnie 55, a jedną szyje się około godziny. Ale jaka to frajda!


 Żeby nie było, że tylko stare szmatki i łatki mi w głowie, mam również oczy szeroko otwarte na rośliny. Zresztą nie musiałabym szeroko, trudno nie zauważyć takiego okazu, jaki mi się objawił w weekend. To róża chińska.

Moja róża chińska, czyli hibiscus, w pełnym rozkwicie.

1 komentarz: