środa, 3 lipca 2013

Tu nie będzie rewolucji?

Czekałam z utęsknieniem od wielu miesięcy na wprowadzenie przez władze mojego miasta nowego systemu gospodarowania odpadami. Miałam w tym interes - od 1 lipca samorząd miał mi zapewnić pojemniki do segregacji odpadów. Wcześniej jakoś nikomu nie przeszkadzało, że wywalamy wszystko do jednego kontenera jak leci.  Dodam, że mieszkamy przy reprezentacyjnej ulicy w centrum turystycznego miasta, które - jak twierdzą włodarze - ma europejską markę.
Wypatrywałam więc zmian, licząc, że ktoś dostrzeże problem śmietnika na podwórku, które przylega do dość dużego obiektu handlowego i dwóch hoteli, które o tej porze roku przyjmują zwiększoną liczbę gości. Jest więc spora szansa, że przechodzą koło tej (wątpliwej) atrakcji lub nawet mogą ją podziwiać z okien.

30 czerwca przespacerowałam się po śródmieściu, by popatrzeć, jak też spółka, która wygrała przetarg, przygotowała się do śmieciowej rewolucji. W wielu miejscach pojawiły się całkiem nowe kontenery, jakby dopiero wyjechały z fabryki. Ale u mnie - wszystko było po staremu. Postanowiłam dać szansę firmie, bo pomyślałam, że 30 czerwca to nie 1 lipca - do rana mój śmietnik mógł całkowicie zmienić oblicze.
Ale w poniedziałek rano nie znalazłam się wcale w nowej rzeczywistości - stare pojemniki stały. Rozmawiałam nawet z szefem podmiotu, który jest teraz odpowiedzialny za wywóz odpadów w całym mieście. "Dostawimy tam, gdzie nie ma" - obiecał.

Widok śmietnika we wtorkowy poranek mną wstrząsnął. Było fatalnie. Nie dość, że nadal bez oddzielnych pojemników na papier, szkło i plastik, to jeszcze bałagan dookoła. Po południu było ogarnięte, ale choć segreguję śmieci w domu, nadal nie miałam ich jak wyrzucić, by dopełnić zobowiązania, jakie wzięłam na siebie, chcąc być odpowiedzialną obywatelką, świadomą, że są takie odpady, z których można wiele jeszcze odzyskać.

W środę, czyli trzeciego dnia śmieciowej rewolucji, pojemniki były elegancko opróżnione. Czyli firma nie omija mojego śmietnika szerokim łukiem i chyba jej pracownicy mają oczy, by dostrzec, że nie dostawili koszy... Zwłaszcza, że tymi samymi oczami mają mnie kontrolować, czy oddzielam od reszty plastikowe, papierowe, metalowe i szklane śmieci.

Nie rozumiem tego. Przecież selektywna zbiórka to najważniejszy element całej tej zmiany. Skoro więc mieszkańcy chcą, bardziej lub mniej przymuszeni, zbierać odpadki oddzielnie, to dlaczego ten zapał się w nich zabija?
Magistrat twierdził, że takie "gniazda" pojemników na segregowane odpady nie muszą znaleźć się w każdym śmietniku. Bo parę kroków do sąsiedniego można zrobić. Ale problem w tym, że wiele wspólnot ogrodziło miejsca, w których stoją kontenery. I dostępu do nich bronią furtki zamykane na klucz lub kłódki. Czyli ta możliwość, by pozbywać się w sposób cywilizowany zebranych selektywnie śmieci, odpada.
Pozostaje mi więc dokumentować każdy dzień. 

Swoją drogą, ciekawe czy doczekam kiedyś takiej chwili, że to miejsce będzie wyglądało... Bo aspekt estetyczny wydaje mi się równie ważny, jak ekologiczny.

Dwudziesty pierwszy wiek, 1 lipca 2013 r. Podwórko w ścisłym centrum miasta. Aż trudno uwierzyć, że włodarze uważają je za nowoczesne i europejskie.

Rewolucji śmieciowej dzień drugi. Ktoś porzucił  kilka kartonów - może celowo w ten sposób. Skoro nie ma pojemnika na papierowe odpadki, to jest jakaś myśl.

3 lipca - stare i  zniszczone kontenery zostały opróżnione. Dodatkowych pojemników na szkło, plastik i papier nadal nie ma.

3 komentarze:

  1. Niestety u nas wspólnota też się nie popisała. Słyszę jeszcze w głowie obietnice właśnie takiej zamykanej na klucz przestrzeni z wydzielonymi kontenerami na posegregowane odpady. Bez sensu jest dla mnie wrzucanie różnokolorowych worków i tak do jednego kontenera, z którego później firma zajmująca się porządkiem wszystko wrzuci na jedną "pakę".

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, z ta segregacja to i za granica bywa nie tak. Nawet jesli pojemniki sa wystawione to de facto smieci sa i tak pozniej mieszane bo...nie ma mocy przerobowych w lokalnych centrach recycling. Te smieci jada pozniej do duzych firm i tam sa recznie segregowane przez pracownikow. U nas w roznych czesciach kraju roznie bywa bo i rozne firmy maja rozny sprzet i umowy. Pamietam rwolucje pare lat wstecz kiedy dali mi dwa pojemniki roznego koloru i pod grozba wielkich kar domagali sie segregacji ode mnie. To segregowalam. Tylko po to by pare miesiecy pozniej dostac list mowiacy ze w sumie to nie musze wrzucac szkla w zielone pudelko, a kartonow i plastiku w purpurowe - i moge mieszac jak chce. Kiedy zapytalam skad ta zmiana, okazalo sie ze nie ma odpowiednich maszyn do segregacji wiec smieci i tak sa razem pakowane i wywozone gdzies tam gdzie dopiero odbywa sie ich wlasciwa - manualna - segregacja. Takze nie patrz na pojemniki czy bedziesz miala takie czy inne, bo to nie oznacza ze owa segregacja tak naprawde bedzie sie dziala w nastepnym etapie owej recycling-owej podrozy. Buziaki. B

    OdpowiedzUsuń